Filipa, bo tak nazywał się pies, znało wielu bydgoszczan. Szczególnie z okolic Błonia, gdzie mieszkał pan Jurek, jego właściciel. Po tamtejszych ulicach (i nie tylko) spacerowali przez ponad 10 lat. To była niezwykła relacja człowiek – pies. Ludzie uśmiechali się do nich, zaczepiali, robili zdjęcia. Czarny mops wyróżniał się zawsze eleganckim ubiorem – nosił charakterystyczną, czerwoną muszkę, czasem krawat. Pan Jurek z kolei wyróżniał się niezwykle pozytywną energią, uśmiechem i widoczną gołym okiem ogromną miłością do swojego czworonożnego przyjaciela.
- Filipek pojawił się w najgorszym momencie mojego życia, kiedy zmarła mi mama. Ja nie chciałem wtedy psa, on sam mnie wybrał. To on mnie adoptował – śmieje się pan Jurek. – Stał się moim najlepszym przyjacielem. Wszędzie razem chodziliśmy, nawet do kościoła – dodaje.
O tej niesamowitej więzi zrobiło się szczególnie głośno po śmierci 15-letniego mopsa. Pan Jurek napisał list do swojego kudłatego przyjaciela, który skopiował i rozwiesił w wielu miejscach w mieście. Jak mówi, chciał podzielić się swoim bólem ze światem. List trafił do mediów i do internetu, gdzie ludzie mocno wspierali przygnębionego właściciela, dzieląc się własnymi historiami. Ten list zjednoczył wszystkich obecnych lub byłych właścicieli czworonogów, którzy przeżyli podobną stratę.
Historia pana Jurka i jego psa Filipka trafiła do prezydenta Bydgoszczy, który zaproponował uwiecznienie wizerunku mopsa w przestrzeni miejskiej. Portret psa pojawił się wczoraj (15 grudnia) niedaleko Młynów Rothera i już cieszy się dużą popularnością wśród przechodniów. Autorką pracy jest bydgoska artystka Anna Orzechowska, która namalowała Filipka akrylowymi farbami na wodoodpornej sklejce. Dzieło nawiązuje do sztuki ulicy – murali, graffiti.
Na zdjęciu widać Filipka i jego następcę, Waltera. Ale jak podkreśla pan Jurek, jego przyjaciel ma być symbolem wszystkich psów na całym świecie i tej niezwykłej, bezgranicznej miłości.